Mam nadzieję, że ten rozdział się Wam spodoba i zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza. Konstruktywna krytyka mile widziana. Buziaki! xx
Droga, którą oboje pokonali do kawiarni, zajęła im jakieś pół godziny. Czas spędzony podczas podróży jak i w eleganckim lokalu mijał im bardzo przyjemnie. Wnętrze pomieszczenia było przepiękne i bardzo ekskluzywnie urządzone. Meble były niesamowicie wygodne i obite skórą. Ściany pokrywała biała farba z białymi motywami motyli. Nie tylko widok wewnętrzny cieszył ich oczy, ale też to co znajdowało się za szybą. Za oknem rozpościerał się widok na pobliski park, w którym dominowały krzewy różnego rodzaju kwiatów czy też róże. Violet była zachwycona podobnie jak i Zayn. Dla nich obojga były to chwile zapierające dech w piersiach.
- Lubię wyjątkowość i oryginalność - odezwała się nastolatka, wkładając do ust kawałek ciasta czekoladowego.
- W jakim sensie? - spytał Malik, upijając łyka czarnej kawy, która traciła powoli swoją pierwotną temperaturę.
- No wiesz.. - zastanowiła się na moment jak sformułować swoją odpowiedź - wytłumaczę ci na przykładzie tych róż - wskazała za okno, gdzie właśnie te kwiaty się znajdowały.
- Zamieniam się w słuch - oparł dłonie na swoim brzuchu i wpatrywał się w swoją koleżankę.
Przetarła papierową serwetką kąciki ust i poprawiła, drażniący jej policzek, kosmyk włosów.
- Te róże, które widzisz są prawie wszystkie zbliżone do siebie wyglądem jak i pewnie zapachem. Każdy z nas zachwyca się ich kolorem i pięknem. A co gdyby taka róża była czarna? Czy nadal wzbudzałaby czyjeś zainteresowanie i zachwyt? Czy chłopak kupowałby ją by pokazać swojej dziewczynie jak bardzo jej na niej zależy? Z pewnością nie. Dlaczego? Bo każdy patrzy tak naprawdę na wygląd, a nie piękno wewnętrzne. Widziałeś kiedyś, żeby ktoś kupował swojemu małemu dziecku zabawki, które wzbudzałyby u nich wręcz strach?
Zayn pokręcił głową, wsłuchując się jak dziewczyna nakręca się na dany temat. Musiał przyznać, że lubił jej słuchać. Jak na swój wiek była bardzo mądrą dziewczyną i z pewnością miała coś w głowie, a nie tylko durnoty. Jeszcze nigdy nie rozmawiał z nikim w tym wieku tak na luzie. Całkowicie uznawał, że w jej przypadku wiek to tylko liczba.
- No właśnie nie. Wszyscy wolą coś co przykuwa ich uwagę, a ja z kolei taka nie jestem. Nie lubię mieć tego co mają wszyscy, nie podoba mi się wiele rzeczy, za które inni w porywach mogliby nawet oddać życie. Wolę ciszę i spokój. Dlatego, gdybym była w ogrodzie pełnym różnokolorowych kwiatów, a pośród nich byłaby na przykład czarna róża, wybrałabym zdecydowanie ją. To coś takiego jak bycie czarną owcą wśród stada tych białych. Myślę, że w pewnym sensie ten kolor odzwierciedlałby to, że jestem czarnym charakterem w moim domu - zakończyła swój monolog i miała już złapać za szklankę z sokiem porzeczkowym, ale chłopak sięgnął po jej dłoń.
- Wnioskuję po tych słowach, że jesteś wyjątkowa i zasługujesz na wszystko co najlepsze. Jestem pewien, że twój przyszły chłopak będzie niesamowitym szczęściarzem mając ciebie. Jeśli ktoś by cię skrzywdził osobiście skopałbym mu tyłek, albo zabił. Nie pozwolę by ktoś cię krzywdził - posłał jej ciepły uśmiech i ucałował jej knykcie.
Violetta była zachwycona pierwszym wypowiedzianym przez niego zdaniem, ale kolejnymi już niekoniecznie. Poczuła małe ukłucie, gdy nawiązał do jakiegoś innego chłopaka, gdy ona już miała nadzieję, że to on właśnie mógłby nim być. Niestety znów okazało się to złudzeniem... Próbowała udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i uśmiechnęła się do niego, po czym zabrała swoją rękę i upiła łyk soku. Straciła już chęci na wszystko.
Mulat odchrząknął, gdy dziewczyna w ogóle nie zareagowała na jego słowa. Jedynie obdarzyła go uśmiechem, który w pewnym stopniu uznał za nieszczery. Po wspólnie spędzonych chwilach odróżniał, kiedy była naprawdę wesoła, a kiedy tylko udawała, Przeszło mu przez myśl, że mogła źle go zrozumieć i nie do końca była zadowolona z jego słów. Poczuł się lekko zakłopotany tą sytuacją i nie wiedział jak się zachować.
- To co? Zbieramy się już? - spytała, zaginając fioletowy laufer* i unikając wzroku chłopaka.
- Jeśli chcesz. Pójdę uregulować rachunek - oznajmił i wstał z kanapy, udając się do stojącej za ladą starszej pani.
Spencer z dziwnym wyrazem twarzy wstała od stolika i zakładając torebkę przez ramię, opuściła lokal.
Będąc już na zewnątrz, zaczerpnęła świeżego powietrza i oparła rękę na czole. Zastanawiała się nad samą sobą jak może być tak naiwna. Tylko po co to wszystko? Te miłe słówka, dotyk, uśmiechy, gesty. Dobrze wie, że przyjaźń między dwoma osobami o różnej płci nie istnieje, bo prędzej czy później jedno z nich się zakocha. I w tej sytuacji to ona była tą, która zaczęła coś do niego czuć. Może to jedynie zauroczenie, które z czasem minie? Oby tak było, bo w przeciwnym razie nie wytrzymałaby tego psychicznie.
Czekała na swojego towarzysza parę minut, a gdy się zjawił zaproponował wspólny spacer. Mijali ruchliwe ulice Londynu i przez pewien czas była między nimi niezręczna cisza, którą zdecydował się przerwać Zayn. Poczuł się winny zaistniałej sytuacji. Chcąc rozluźnić atmosferę zaczął opowiadać jej jakieś śmieszne historie z jego życia.
Po pewnym czasie rozmowa coraz bardziej się rozkręcała, a na ich twarzach gościły szczere uśmiechy. Ludzie, którzy ich mijali obdarzali ich różnymi spojrzeniami. Jedni patrzyli na nich z radością, zaś drudzy z politowaniem, jakby niedawno oboje uciekli z psychiatryka. I wszystko mogłoby być w tym dniu już w porządku, gdyby nie pewna para, która pojawiła się niewiadome skąd w pobliżu ich. Wysoki chłopak z czarnymi kręconymi włosami, w skórzanej kurtce, czule obejmował niższą od siebie o głowę długonogą blondynkę
- [..] i wtedy podciął mu żyły przy kostkach i nie mógł już uciec. To było okropne - nastolatka wzdrygnęła się na myśl o fabule przerażającego ją filmu.
Zayn stanął nagle w miejscu i w ogóle się nie ruszał, jakby był zacementowany. Violet, gdy zauważyła, że nie dotrzymuje jej kroku odwróciła się i spojrzała na niego. Jak zawsze odznaczał się ciemną karnacją tak teraz był znacznie blady. Jakby zobaczył jakiegoś ducha. Miał zaciśnięte usta w wąską linię, a na jego czole pojawiła się pulsująca żyła. Powędrowała za jego wzrokiem i napotkała całującą się parę.
- Co się dzieje? - spytała, kładąc mu dłoń na ramieniu by dodać mu wsparcia.
- To ona - wycedził przez zaciśnięte usta.
Nie musiał nic więcej mówić. Violetta domyśliła się o kogo chodzi. Była to jego była dziewczyna, która zdradziła go z jego przyjacielem. Zapewne to on składał jej teraz pocałunki na szyi.
Dziewczyna nie chciała by był smutny, więc postanowiła dodać mu wsparcia, przytulając się do niego najlepiej jak umiała. Wtuliła się w jego ciało i mocno zaciągnęła się jego zapachem. Chłopak odwzajemnił ten gest i zatopił nos w włosach nastolatki.
Nie było to jednak dobre rozwiązanie, gdyż kiedy Aaron i Vick odsunęli się od siebie, ich uwagę przykuła przytulona para. Sommers nie byłby sobą, gdyby przeszedł obojętnie, tracąc szansę na wyśmianie byłego przyjaciela. Pociągnął Victorię za rękę i podszedł do tej dwójki.
- Patrz Vicki kogo my tutaj widzimy. Mój były najlepszy przyjaciel i twój ukochany Zee. Proszę, proszę szybko sobie znalazł pocieszenie - powiedział głosem przesiąkniętym sarkazmem.
Malik natychmiast odsunął się od Viol i ochronił ją swoim ramieniem. Wymienił z Aaron'em zabójcze spojrzenie i dłużej zatrzymał wzrok na dziewczynie dla której do niedawna był gotów poświęcić wszystko. To okropne uczucie widzieć razem szczęśliwe osoby, które kiedyś były dla ciebie niesamowicie ważne.
- Masz jeszcze śmiałość się do mnie odzywać po tym co oboje mi zrobiliście. Nie możecie zniknąć z mojego życia raz na zawsze? Czy to wam sprawia przyjemność? - fuknął w ich stronę, a drobne palce siedemnastolatki zacisnęły się wokół jego ramienia.
- Och, stary nawet nie wiesz co twoja Victoria potrafi robić, będąc ze mną. Przy tobie się po prostu dusiła. Bo co ty mogłeś jej zaoferować? - parsknął śmiechem.
- W przeciwieństwie do ciebie, zapewniłem jej miłość. Niestety to jej nie wystarczyło skoro woli takiego chuja jakim jesteś - Mulat machnął na niego ręką, chcąc odejść.
- Tej dziewczynce też naobiecywałeś te wszystkie posrane rzeczy? - tym razem głos zabrała Victoria, a Zayn'a zakuło serce na dźwięk jej głosu. - Od kiedy umawiasz się z takimi małolatami? - spojrzała na pannę Spencer.
- Nie powinno cię już to interesować, zajmij się swoim nowym chłopakiem i zniknij raz na zawsze z mojego życia - odpowiedział stanowczo i złapał za rękę Violettę.
- Uważaj mała idiotko na niego i nie wierz w żadne jego słowa - krzyknęła za nimi z obuczoną miną, a Aaron zaczął się głośno śmiać. Prawdopodobnie jak zawsze był narajany zielskiem, które wypala mu powoli ten jego mózg.
- Odezwała się święta - Viol powiedziała w jej stronę i dotrzymała tempa kroków swojemu towarzyszowi.
Oboje czuli, że to dopiero był początek tego co Aaron wraz z Victorią mogą uczynić ich dwójce.
*laufer - podłużna, wąska serweta.
- Lubię wyjątkowość i oryginalność - odezwała się nastolatka, wkładając do ust kawałek ciasta czekoladowego.
- W jakim sensie? - spytał Malik, upijając łyka czarnej kawy, która traciła powoli swoją pierwotną temperaturę.
- No wiesz.. - zastanowiła się na moment jak sformułować swoją odpowiedź - wytłumaczę ci na przykładzie tych róż - wskazała za okno, gdzie właśnie te kwiaty się znajdowały.
- Zamieniam się w słuch - oparł dłonie na swoim brzuchu i wpatrywał się w swoją koleżankę.
Przetarła papierową serwetką kąciki ust i poprawiła, drażniący jej policzek, kosmyk włosów.
- Te róże, które widzisz są prawie wszystkie zbliżone do siebie wyglądem jak i pewnie zapachem. Każdy z nas zachwyca się ich kolorem i pięknem. A co gdyby taka róża była czarna? Czy nadal wzbudzałaby czyjeś zainteresowanie i zachwyt? Czy chłopak kupowałby ją by pokazać swojej dziewczynie jak bardzo jej na niej zależy? Z pewnością nie. Dlaczego? Bo każdy patrzy tak naprawdę na wygląd, a nie piękno wewnętrzne. Widziałeś kiedyś, żeby ktoś kupował swojemu małemu dziecku zabawki, które wzbudzałyby u nich wręcz strach?
Zayn pokręcił głową, wsłuchując się jak dziewczyna nakręca się na dany temat. Musiał przyznać, że lubił jej słuchać. Jak na swój wiek była bardzo mądrą dziewczyną i z pewnością miała coś w głowie, a nie tylko durnoty. Jeszcze nigdy nie rozmawiał z nikim w tym wieku tak na luzie. Całkowicie uznawał, że w jej przypadku wiek to tylko liczba.
- No właśnie nie. Wszyscy wolą coś co przykuwa ich uwagę, a ja z kolei taka nie jestem. Nie lubię mieć tego co mają wszyscy, nie podoba mi się wiele rzeczy, za które inni w porywach mogliby nawet oddać życie. Wolę ciszę i spokój. Dlatego, gdybym była w ogrodzie pełnym różnokolorowych kwiatów, a pośród nich byłaby na przykład czarna róża, wybrałabym zdecydowanie ją. To coś takiego jak bycie czarną owcą wśród stada tych białych. Myślę, że w pewnym sensie ten kolor odzwierciedlałby to, że jestem czarnym charakterem w moim domu - zakończyła swój monolog i miała już złapać za szklankę z sokiem porzeczkowym, ale chłopak sięgnął po jej dłoń.
- Wnioskuję po tych słowach, że jesteś wyjątkowa i zasługujesz na wszystko co najlepsze. Jestem pewien, że twój przyszły chłopak będzie niesamowitym szczęściarzem mając ciebie. Jeśli ktoś by cię skrzywdził osobiście skopałbym mu tyłek, albo zabił. Nie pozwolę by ktoś cię krzywdził - posłał jej ciepły uśmiech i ucałował jej knykcie.
Violetta była zachwycona pierwszym wypowiedzianym przez niego zdaniem, ale kolejnymi już niekoniecznie. Poczuła małe ukłucie, gdy nawiązał do jakiegoś innego chłopaka, gdy ona już miała nadzieję, że to on właśnie mógłby nim być. Niestety znów okazało się to złudzeniem... Próbowała udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i uśmiechnęła się do niego, po czym zabrała swoją rękę i upiła łyk soku. Straciła już chęci na wszystko.
Mulat odchrząknął, gdy dziewczyna w ogóle nie zareagowała na jego słowa. Jedynie obdarzyła go uśmiechem, który w pewnym stopniu uznał za nieszczery. Po wspólnie spędzonych chwilach odróżniał, kiedy była naprawdę wesoła, a kiedy tylko udawała, Przeszło mu przez myśl, że mogła źle go zrozumieć i nie do końca była zadowolona z jego słów. Poczuł się lekko zakłopotany tą sytuacją i nie wiedział jak się zachować.
- To co? Zbieramy się już? - spytała, zaginając fioletowy laufer* i unikając wzroku chłopaka.
- Jeśli chcesz. Pójdę uregulować rachunek - oznajmił i wstał z kanapy, udając się do stojącej za ladą starszej pani.
Spencer z dziwnym wyrazem twarzy wstała od stolika i zakładając torebkę przez ramię, opuściła lokal.
Będąc już na zewnątrz, zaczerpnęła świeżego powietrza i oparła rękę na czole. Zastanawiała się nad samą sobą jak może być tak naiwna. Tylko po co to wszystko? Te miłe słówka, dotyk, uśmiechy, gesty. Dobrze wie, że przyjaźń między dwoma osobami o różnej płci nie istnieje, bo prędzej czy później jedno z nich się zakocha. I w tej sytuacji to ona była tą, która zaczęła coś do niego czuć. Może to jedynie zauroczenie, które z czasem minie? Oby tak było, bo w przeciwnym razie nie wytrzymałaby tego psychicznie.
Czekała na swojego towarzysza parę minut, a gdy się zjawił zaproponował wspólny spacer. Mijali ruchliwe ulice Londynu i przez pewien czas była między nimi niezręczna cisza, którą zdecydował się przerwać Zayn. Poczuł się winny zaistniałej sytuacji. Chcąc rozluźnić atmosferę zaczął opowiadać jej jakieś śmieszne historie z jego życia.
Po pewnym czasie rozmowa coraz bardziej się rozkręcała, a na ich twarzach gościły szczere uśmiechy. Ludzie, którzy ich mijali obdarzali ich różnymi spojrzeniami. Jedni patrzyli na nich z radością, zaś drudzy z politowaniem, jakby niedawno oboje uciekli z psychiatryka. I wszystko mogłoby być w tym dniu już w porządku, gdyby nie pewna para, która pojawiła się niewiadome skąd w pobliżu ich. Wysoki chłopak z czarnymi kręconymi włosami, w skórzanej kurtce, czule obejmował niższą od siebie o głowę długonogą blondynkę
- [..] i wtedy podciął mu żyły przy kostkach i nie mógł już uciec. To było okropne - nastolatka wzdrygnęła się na myśl o fabule przerażającego ją filmu.
Zayn stanął nagle w miejscu i w ogóle się nie ruszał, jakby był zacementowany. Violet, gdy zauważyła, że nie dotrzymuje jej kroku odwróciła się i spojrzała na niego. Jak zawsze odznaczał się ciemną karnacją tak teraz był znacznie blady. Jakby zobaczył jakiegoś ducha. Miał zaciśnięte usta w wąską linię, a na jego czole pojawiła się pulsująca żyła. Powędrowała za jego wzrokiem i napotkała całującą się parę.
- Co się dzieje? - spytała, kładąc mu dłoń na ramieniu by dodać mu wsparcia.
- To ona - wycedził przez zaciśnięte usta.
Nie musiał nic więcej mówić. Violetta domyśliła się o kogo chodzi. Była to jego była dziewczyna, która zdradziła go z jego przyjacielem. Zapewne to on składał jej teraz pocałunki na szyi.
Dziewczyna nie chciała by był smutny, więc postanowiła dodać mu wsparcia, przytulając się do niego najlepiej jak umiała. Wtuliła się w jego ciało i mocno zaciągnęła się jego zapachem. Chłopak odwzajemnił ten gest i zatopił nos w włosach nastolatki.
Nie było to jednak dobre rozwiązanie, gdyż kiedy Aaron i Vick odsunęli się od siebie, ich uwagę przykuła przytulona para. Sommers nie byłby sobą, gdyby przeszedł obojętnie, tracąc szansę na wyśmianie byłego przyjaciela. Pociągnął Victorię za rękę i podszedł do tej dwójki.
- Patrz Vicki kogo my tutaj widzimy. Mój były najlepszy przyjaciel i twój ukochany Zee. Proszę, proszę szybko sobie znalazł pocieszenie - powiedział głosem przesiąkniętym sarkazmem.
Malik natychmiast odsunął się od Viol i ochronił ją swoim ramieniem. Wymienił z Aaron'em zabójcze spojrzenie i dłużej zatrzymał wzrok na dziewczynie dla której do niedawna był gotów poświęcić wszystko. To okropne uczucie widzieć razem szczęśliwe osoby, które kiedyś były dla ciebie niesamowicie ważne.
- Masz jeszcze śmiałość się do mnie odzywać po tym co oboje mi zrobiliście. Nie możecie zniknąć z mojego życia raz na zawsze? Czy to wam sprawia przyjemność? - fuknął w ich stronę, a drobne palce siedemnastolatki zacisnęły się wokół jego ramienia.
- Och, stary nawet nie wiesz co twoja Victoria potrafi robić, będąc ze mną. Przy tobie się po prostu dusiła. Bo co ty mogłeś jej zaoferować? - parsknął śmiechem.
- W przeciwieństwie do ciebie, zapewniłem jej miłość. Niestety to jej nie wystarczyło skoro woli takiego chuja jakim jesteś - Mulat machnął na niego ręką, chcąc odejść.
- Tej dziewczynce też naobiecywałeś te wszystkie posrane rzeczy? - tym razem głos zabrała Victoria, a Zayn'a zakuło serce na dźwięk jej głosu. - Od kiedy umawiasz się z takimi małolatami? - spojrzała na pannę Spencer.
- Nie powinno cię już to interesować, zajmij się swoim nowym chłopakiem i zniknij raz na zawsze z mojego życia - odpowiedział stanowczo i złapał za rękę Violettę.
- Uważaj mała idiotko na niego i nie wierz w żadne jego słowa - krzyknęła za nimi z obuczoną miną, a Aaron zaczął się głośno śmiać. Prawdopodobnie jak zawsze był narajany zielskiem, które wypala mu powoli ten jego mózg.
- Odezwała się święta - Viol powiedziała w jej stronę i dotrzymała tempa kroków swojemu towarzyszowi.
Oboje czuli, że to dopiero był początek tego co Aaron wraz z Victorią mogą uczynić ich dwójce.
*laufer - podłużna, wąska serweta.
Jeny Zayn nie rób jej nadziei ;_; rozdział świetny czekam na następny~@niallakamyboss
OdpowiedzUsuńZayn, pezestan robic jej nadzieje. Oczywiscie nikt by nie byl zly jesli bylibyscie razem. (Nie liczac ojca Viol-.-)
OdpowiedzUsuńCo do Aarona i Vicki... nie lubie ich i jestem pewna, ze jeszcze beda z nimi klopoty....
Rozdzial swietny jak zawsze.
Czekam nn.
@andrejjj99
Szkoda mi Viol :( biedna robi sobie nadzieję i przechodzi niezły zawód :(
OdpowiedzUsuńA CO DO VICKI I ARONA (lubię to imię Aron ^^)... szuje z nich i to niezłe! jak mogą tak traktować Zayna po tym, co mu zrobili?! A Vicki to naprawdę niezła suka! nie znoszę jej.
Rozdział rewelacyjny i z niecierpliwością czekam na kolejny! :)
kocham, twoja @czaary_maary x
Pisz szybciutko następny i dużo weny.
OdpowiedzUsuńIncubus-fanfiction.blogspot.com